04.12.2017, 09:48
Takim nieco prowokującym tytułem postanowiłem zacząć wątek w którym zalinkuję do portalu, którego z perspektywy czasu i działań z powiedzmy ostatniego roku nie trawię, niemniej artykuł który się tam ukazał, jest zdecydowanie godny uwagi.
Chodzi o informacje odnośnie budowy i działania Windows Defendera (pod Windows 10), oraz jego konfiguracji w sensie wyłączenia, gdy nie jest nam potrzebny. Artykuł napisał Kamil Dudek aka wielkipiec, którego miałem okazję poznać osobiście i który - wierzcie lub nie - ma ogromną wiedzę o tym jak i co działa w Windowsie, jak go konfigurować czy automatyzować:
A czemu taki tytuł? Bo ze sporego artykułu jasno przebija pewna opinia autora - z którą ja się zresztą zgadzam - że obecnie instalowanie zewnętrznych aplikacji ochronnych nie jest potrzebne, a nawet może być szkodliwe. Czym sam to popieram? Wystarczy spojrzeć na Windows: coraz bardziej zabetonowany i lepiej chroniony (np. włączenie w system mechanizmów z EMETa [szkoda, że nie wszystkich]), coraz trudniejszy do zaatakowania, a z drugiej strony mocno skomplikowane oprogramowanie antywirusowe które samo z siebie stanowi wektor ataku i potrafi być koszmarnie dziuraw. Ot, tu świetnym przykładem jest Tavis Ormandy z Google który regularnie piętnuje dziury w tego typu oprogramowaniu:
Sam obecnie nie używam systemu Windows, ale mają go domownicy na swoich laptopach, którymi ja się opiekuję. Z zewnętrznych aplikacji nie korzystam i nie mam zamiaru - nawet na aplikacje typu rodzimego SpySheltera, bo przy obecnym tempie rozwoju W10, jest to proszenie się o kłopoty. A ma działać, po prostu Oczywiście to tylko moje zdanie i moje podejście.
Jedyne co mam do Defendera to czasami KOSZMARNA wydajność. Uruchamianie instalatorów (także tych z Microsoftu i z Windows Update) to wydajnościowa masakra i wtedy widać, że wciąga zasoby niczym wprawiony narkoman dobry proszek. Z drugiej strony, taka sytuacja nie występuje za często gdy już mamy wszystkie potrzebne nam programy.
Chodzi o informacje odnośnie budowy i działania Windows Defendera (pod Windows 10), oraz jego konfiguracji w sensie wyłączenia, gdy nie jest nam potrzebny. Artykuł napisał Kamil Dudek aka wielkipiec, którego miałem okazję poznać osobiście i który - wierzcie lub nie - ma ogromną wiedzę o tym jak i co działa w Windowsie, jak go konfigurować czy automatyzować:
[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]
A czemu taki tytuł? Bo ze sporego artykułu jasno przebija pewna opinia autora - z którą ja się zresztą zgadzam - że obecnie instalowanie zewnętrznych aplikacji ochronnych nie jest potrzebne, a nawet może być szkodliwe. Czym sam to popieram? Wystarczy spojrzeć na Windows: coraz bardziej zabetonowany i lepiej chroniony (np. włączenie w system mechanizmów z EMETa [szkoda, że nie wszystkich]), coraz trudniejszy do zaatakowania, a z drugiej strony mocno skomplikowane oprogramowanie antywirusowe które samo z siebie stanowi wektor ataku i potrafi być koszmarnie dziuraw. Ot, tu świetnym przykładem jest Tavis Ormandy z Google który regularnie piętnuje dziury w tego typu oprogramowaniu:
[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]
Sam obecnie nie używam systemu Windows, ale mają go domownicy na swoich laptopach, którymi ja się opiekuję. Z zewnętrznych aplikacji nie korzystam i nie mam zamiaru - nawet na aplikacje typu rodzimego SpySheltera, bo przy obecnym tempie rozwoju W10, jest to proszenie się o kłopoty. A ma działać, po prostu Oczywiście to tylko moje zdanie i moje podejście.
Jedyne co mam do Defendera to czasami KOSZMARNA wydajność. Uruchamianie instalatorów (także tych z Microsoftu i z Windows Update) to wydajnościowa masakra i wtedy widać, że wciąga zasoby niczym wprawiony narkoman dobry proszek. Z drugiej strony, taka sytuacja nie występuje za często gdy już mamy wszystkie potrzebne nam programy.