21.02.2017, 11:14
Jestem głęboko rozgoryczony zasadami i mechanizmami współżycia społecznego w naszej nieszczęśliwej ojczyźnie.
W zasadzie, czuję jakby jakaś lawa błota zalała serca i rozumy naszych rodaków doprowadzając do sytuacji, w której nie da się normalnie funkcjonować razem. Kraj jest zatruty jakąś trucizną wściekłości, zawiści, chamstwa, głupoty, arogancji, braku szacunku do drugiego człowieka i brakiem fundamentalnego poszanowania dla cudzej własności. Z najgorszych pobudek ludzie są w stanie sprawić ogromny ból drugiemu człowiekowi.
Co gorsze, moje zarzuty dotyczą każdej grupy społecznej. O ile mentalność osób 50+ mogę zrozumieć, bo w nich wciąż tkwi kombinatorstwo z PRL (czy się stoi czy się leży...), dodatkowo są to w większości grupy robotnicze (proletariat) żyjące socjalizmem i zwierzęcą żądzą przetrwania gorszych czasów, tak nie jestem w stanie stwierdzić, czy przyszłość młodej generacji jest pozytywna. Łudzę się jedynie tym, że jakiś procent młodych ludzi dojrzeje i zwyczajnie zmądrzeje. Ten totalny rozkład moralnych zasad i honoru sprawia, że zupełnie nie mam ochoty być częścią tego społeczeństwa.
Ale najgorsze jest jednak to, że zawsze powtarzałem sobie, że kraju rodzinnego nie opuszczę. Dzisiaj jednak pojawiło się pytanie, czy byłbym w stanie znaleźć sobie miejsce poza granicami Polski.
Czy coś możemy zrobić? Meh, "Chopin gdyby jeszcze żył, toby pił".
W zasadzie, czuję jakby jakaś lawa błota zalała serca i rozumy naszych rodaków doprowadzając do sytuacji, w której nie da się normalnie funkcjonować razem. Kraj jest zatruty jakąś trucizną wściekłości, zawiści, chamstwa, głupoty, arogancji, braku szacunku do drugiego człowieka i brakiem fundamentalnego poszanowania dla cudzej własności. Z najgorszych pobudek ludzie są w stanie sprawić ogromny ból drugiemu człowiekowi.
Co gorsze, moje zarzuty dotyczą każdej grupy społecznej. O ile mentalność osób 50+ mogę zrozumieć, bo w nich wciąż tkwi kombinatorstwo z PRL (czy się stoi czy się leży...), dodatkowo są to w większości grupy robotnicze (proletariat) żyjące socjalizmem i zwierzęcą żądzą przetrwania gorszych czasów, tak nie jestem w stanie stwierdzić, czy przyszłość młodej generacji jest pozytywna. Łudzę się jedynie tym, że jakiś procent młodych ludzi dojrzeje i zwyczajnie zmądrzeje. Ten totalny rozkład moralnych zasad i honoru sprawia, że zupełnie nie mam ochoty być częścią tego społeczeństwa.
Ale najgorsze jest jednak to, że zawsze powtarzałem sobie, że kraju rodzinnego nie opuszczę. Dzisiaj jednak pojawiło się pytanie, czy byłbym w stanie znaleźć sobie miejsce poza granicami Polski.
Czy coś możemy zrobić? Meh, "Chopin gdyby jeszcze żył, toby pił".
1. Zawsze mam rację.
2. Jeśli nie mam racji, patrz pkt 1.
2. Jeśli nie mam racji, patrz pkt 1.