02.06.2018, 17:14
Lukas...jesteś rowerzystą, więc masz na pewno jakieś luźne ale dobre dętki. Pompujesz i zakładasz na ramiona tak, żeby skrzyżowała się na plecach...masz jakby zaplecioną z niej "ósemkę"...można porównać to takiego ułożenia jak ten korektor pleców
Chyba rok później...tak w wakacje 6-7 klasa mogłem przepłynąć w poprzek jeziora Solińskiego...może nie w najszerszym miejscu, ale nie było to też najwęższe... do drugiego brzegu i z powrotem tak może w sumie z 800 m. Takie doświadczenia z wodą pozwoliły mi na tyle nabrać pewności, że jak byłem na Mazurach w 75, to swobodnie pływałem na środku jeziora...jak dopłynąłem do żaglówki, którą pływaliśmy, to dowiedziałem się że gdzieś w tych okolicach jezioro ma 47 metrów głębokości...wtedy przestałem się bać i dotarło do mnie, że jeśli potrafisz unosić się na wodzie i jeszcze pływać bez większych obaw, to nie ma znaczenia czy woda ma2 metry czy 40...po prostu dasz radę. Oczywiście, że nie ma mowy o ryzykowaniu na morzu czy jeziorze przy większych falach czy wygłupach w niepewnych miejscach...wtedy wiatr i prądy pod powierzchnią i ich temperatura mogą być bardzo zdradliwe.
Dobra...wracając do nauki...nie wiem, czy spróbujesz sposobu, który ja stosowałem, ale jeśli nie, to pewnie da się wziąć jakieś lekcja na pływalni, ale wtedy gdy to naprawdę należy do oferty i jest ktoś kto nie tylko dobrze pływa, ale i uczy.
[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]
Nie jest to może metoda na publiczny basen, ale uwierz jest skuteczna ,bo kiedy ja się uczyłem jako młody chłopak w ten sposób, to tak założona dętka pozwoliła na swobodne unoszenie się na wodzie bez obawy, że zanurzę się jakoś groźnie. To umożliwiło więc na poruszanie rękami i naukę pierwszego mojego"stylu" - żabki. Potem w ten sam sposób próbowałem na plecach...tu sprawdza się zasada fizyki, że prędkość daje stabilność/równowagę...co wykorzystujesz przecież jadąc na rowerze Na trzeci dzień miałem już na tyle opanowane ruchy i koordynację i na tyle nie miałem obaw, że woda mi zagraża...że nie złapię oddechu...że zacząłem pływać samodzielnie bez "wspomagacza".Chyba rok później...tak w wakacje 6-7 klasa mogłem przepłynąć w poprzek jeziora Solińskiego...może nie w najszerszym miejscu, ale nie było to też najwęższe... do drugiego brzegu i z powrotem tak może w sumie z 800 m. Takie doświadczenia z wodą pozwoliły mi na tyle nabrać pewności, że jak byłem na Mazurach w 75, to swobodnie pływałem na środku jeziora...jak dopłynąłem do żaglówki, którą pływaliśmy, to dowiedziałem się że gdzieś w tych okolicach jezioro ma 47 metrów głębokości...wtedy przestałem się bać i dotarło do mnie, że jeśli potrafisz unosić się na wodzie i jeszcze pływać bez większych obaw, to nie ma znaczenia czy woda ma2 metry czy 40...po prostu dasz radę. Oczywiście, że nie ma mowy o ryzykowaniu na morzu czy jeziorze przy większych falach czy wygłupach w niepewnych miejscach...wtedy wiatr i prądy pod powierzchnią i ich temperatura mogą być bardzo zdradliwe.
Dobra...wracając do nauki...nie wiem, czy spróbujesz sposobu, który ja stosowałem, ale jeśli nie, to pewnie da się wziąć jakieś lekcja na pływalni, ale wtedy gdy to naprawdę należy do oferty i jest ktoś kto nie tylko dobrze pływa, ale i uczy.
"Bezpieczeństwo jest podróżą, a nie celem samym w sobie - to nie jest problem, który można rozwiązać raz na zawsze"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"