Gangsterzy z cyberprzestrzeni - artykuł w dzienniku Rzeczpospolita i … Starsza Dama
#1
Na pierwszej stronie sobotnio-niedzielnego wydania dziennika Rzeczpospolita (nr 245, 19-20.10.2013) znalazł się tekst pt. Gangsterzy z cyberprzestrzeni, autorstwa Artura Grabarka.
Użytkownicy safegroup.pl nie znajdą w nim zapewne nic nowego.

Postanowiłem o tym jednak wspomnieć, gdyż Rzeczpospolita jest gazetą cenioną przez odbiorców, wywodzących z kręgów biznesowych, prawniczych, finansowych i księgowych. Nie pamiętam, aby na pierwszej stronie pojawił się artykuł na taki temat. Trzeba pamiętać, że umieszczenie tekstu na jakiś temat na pierwszej stronie renomowanej gazety wzbudza zainteresowanie problemem. Redakcja Rz zdaje sobie sprawę, że zwracając uwagę na sprawę znacznie odległą od codziennych zainteresowań zawodowych jej czytelników, musi to być poważny problem, z którym mogą się spotkać.

Cytat: Gangsterzy z cyberprzestrzeni

Sieć: Hakerzy są coraz bardziej wyrachowani. By wyłudzić pieniądze, sięgają po szantaż, a nawet udają policję.

W tym tygodniu hakerzy ujawnili dane, które wykradli z Ministerstwa Gospodarki. Łupem padły dokumenty, zrzuty paszportów obcokrajowców i informacje ze skrzynek pocztowych urzędników. To już kolejny w tym roku atak na komputery administracji rządowej.
Cyberprzestępczość zaczyna być problemem coraz poważniejszym. Tylko w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku specjaliści CERT Polska (zespół instytutu badawczego Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej, NASK, który walczy z przestępczością w sieci) odnotowali ok. 10 mln. zgłoszeń od zainfekowanych przez cyberprzestępców komputerów, smartfonów czy tabletów.
- W 2012 roku zaczęliśmy obserwować niepokojący wzrost zagrożeń wykorzystujących polską infrastrukturę sieciową do zarządzania działalnością cyberprzestępczą – mówi „Rz” Michał Chrzanowski, dyrektor NASK.
- W porównaniu z ubiegłym rokiem Instytut przeprowadził o 80 proc. więcej interwencji w sprawie najpoważniejszych incydentów naruszenia prawa w Internecie. Chodzi o próby instalowania złośliwego oprogramowania czy pishingu – czyli wykradania poufnych danych, np. haseł dostępu do kont bankowych.

Cyberprzestępcy sięgają jednak po coraz bardziej wyrafinowane sposoby, by okraść internautów bądź wyłudzić od nich pieniądze.
W sieci grasują np. wirusy, które ściągają na komputer materiały z pornografią dziecięcą. Potem przestępcy uciekają się do szantażu.
Podszywają się pod Komendę Główną Policji i wyłudzają od użytkowników zainfekowanych komputerów pieniądze w ramach „mandatu”, który ma być alternatywą dla kary więzienia, która grozi za rozpowszechnianie dziecięcej pornografii.
Największym zagrożeniem w sieci są zainfekowane przez wirusy komputery osób prywatnych. To one są wykorzystywane, bez wiedzy właścicieli, do cyberprzestępczości. Służą jako „boty”, zwane też zombi. Rozsyłają spam, służą do włamań do innych komputerów, blokowania lub przejmowania witryn internetowych, czy wspomnianego pishingu.
„Boty” tworzą ogromne sieci, tzw. botnety – liczące niekiedy kilkadziesiąt milionów komputerów – które potrafią przynieść przestępcom miliony dolarów zysku. Na początku roku CERT Polska zlikwidował jedną z największych tego typu sieci na świecie, o nazwie VIRUT (

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

dodane Adi), którą prawdopodobnie stworzyli polscy cyberprzestępcy.

–-
14 mln dol.
zarobił w ciągu pięciu lat botnet DNSCharger, który stworzony był z 4 mln komputerów

–-

W sierpniu Parlament europejski określił botnety jako źródło poważnego zagrożenia i zamierza wprowadzić sankcje karne za ich tworzenie i wykorzystywanie.


Moim zdaniem jest coś na rzeczy. Być może zwykły użytkownik Internetu, który wysyła zdjęcia na Facebook i instaluje wszystko co znajdzie, bez programu zabezpieczającego, bo nie ma konta bankowego nic nie ryzykuje. Może jednak nieświadomie zostać takim zombie i przyczynić się do poważnej szkody.

Przykład: w tym tygodniu spotkałem przypadkowo dobrze znaną mi osobę – panią w podeszłym wieku (60-70 lat) – nazwijmy ją Starszą Damą, która ma tytuł profesora i wykłada na uczelni ekonomicznej, bynajmniej nie kafelki, jest też syndykiem upadłościowym i zasiada w radach nadzorczych kilku spółek. Jest osoba, którą darzę szacunkiem o niezwykłej wiedzy i inteligencji. W sklepie renomowanej firmy, której nie wymienię, choć powinienem – a ja tam stałem w kolejce po stację dokującą do Z Ultra :-). Czasem takie dziwne przypadki się zdarzają.

Starsza Dama kupowała nowy ultrabook do osobistego użytku i rozmawiała z miłym panem z obsługi. Nie chciałem przeszkadzać, ale kiedy rozmowa zeszła na temat bezpieczeństwa, nadstawiłem ucha. Chodziło o pakiet zabezpieczający, który domyślnie jest zainstalowany na ultrabooku. Starsza Dama miała obawy, bo poprzednio (czyli na starym laptopie) jakieś komunikaty przeszkadzały jej w odbiorze wiadomości od chrześniaczki, która wysyłała jej, jako swojej Cioci, zdjęcia swojego pieska i inne rzeczy, które ten pakiet blokował. Jednak udało jej się jakoś zablokować/usunąć te komunikaty i wtedy mogła tego pieska obejrzeć.
Młody człowiek z obsługi natychmiast podał sposób, w jaki może wyłączyć pakiet zabezpieczający na nowym sprzęcie.

Starsza Dama kupiła urządzenie. Wtedy się przywitaliśmy i poszliśmy na kawę, do kawiarni piętro niżej. Zdradzę szczegóły naszej rozmowy na temat bezpieczeństwa.

Starsza Dama ma dostęp do wszystkich komputerów na których pracuje na uczelni i w firmach. Loginy i hasła zapisuje na karteczce, którą nosi w starym portfelu, który mi pokazała. Na tej karteczce zapisane są też loginy do kont bankowych, pięknym staroświeckim pismem markowym piórem atramentowym. Starsza Dama używa tego pióra i drogiego atramentu, aby nikt nie podrobił tego podpisu, zwłaszcza młodzi studenci, którzy oszukują innych wykładowców elektronicznym indeksem.

Ultrabook, który kupiła, służy jej do osobistego i profesjonalnego użytku– pisze na nim książki, artykuły, pisma ale też ogląda korespondencję swojej chrześnicy. Służbowe materiały zgrywa na pendrive i potem go wkłada „do odpowiednich kabli”, tam gdzie go potrzebuje. Ona w ogóle nie zastanawia nad problemem zabezpieczeń, nad tym „muszą myśleć inni”. Nie ma osobistego konta pocztowego, ani strony www. Ma jednak adresy mailowe związane ze swoją aktywnością zawodową, które łatwo znaleźć.

No i tu mamy bardzo poważny problem na styku Starszej Damy z jej chrześniaczką, którą też znam. Ma trzynaście lat i jest niezwykle aktywna w sieci, a z racji wieku nie ma pojęcia o niebezpieczeństwach. Pisze o Cioci na Facebooku, jako profesorze X. I zamieszcza swoje dane. Starsza Dama chce, jako Ciocia, zobaczyć zdjęcie jej pieska i wyłączą swoje zabezpieczenia na prywatnym urządzeniu. Jeśli urządzenie chrześniaczki jest zainfekowane, i służy jako bot, to otwiera się furtka do groźnego przestępstwa. Cyberprzestępca wie, że jakaś [email protected] łączy się z komputerem poważnej osoby, którą może zidentyfikować jako prof. X., odpowiedzialnego za różne biznesowe i naukowe sprawy, mającego zapewne też pokaźne konta bankowe....

Moim zdaniem za takie możliwości trzeba też winić „postępowe” działania: Google, Facebook, które gromadzą dane. Przez [email protected] można uzyskać dostęp do owej Starszej Damy i namierzyć jej najnowszy ultrabook...

Zastanawiam się, czy rzeczywiście problem cyberprzestępców stał się na tyle ważny, aby Rzeczpospolita mogła napisać o nim na pierwszej stronie?

Jednak wiele młodych, aktywnych w internecie osób nie ma świadomości, że poprzez ten fakt umożliwia zdobycie danych innych osób (np. z rodziny), które staną są właściwym celem.
Podwójne dno polega na tym, że ukrywa trzecie i czwarte...
Odpowiedz
#2
Większość mobilnych użytkowników także nie ma świadomości o tym że ich smartfon może być dodatkową tylną furtką wstępu do prywatnej/domowej sieci LAN/WLAN

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

plus

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

lub nawet router ze starym firmware mam na myśli skompromitowane urządzenia sieciowe z obsługą protokołu UPnP

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

Taki nieszczelny sieciowy system naczyń połączonych będzie zawsze łakomym kąskiem dla szczególnego grona osób czerpiących korzyści
z każdej kropli naszej niewiedzy.Należy absolutnie zapomnieć o myśleniu że ten problem NAS nie dotyczy

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

Odpowiedz
#3
Warto przypomnieć badania Juniper Research, które stwierdzają, że ok. 80% użytkowników smartfonów nie stosuje żadnych zabezpieczeń na swoich urządzeniach...to oddaje skalę problemu w pewien sposób, ale tezy z artykułu cytowanego przez Adiego chyba najlepiej odzwierciedli i potwierdzi ostatnia zbiorcza analiza Symanteca za 2013 rok

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]

Źródło

[Aby zobaczyć linki, zarejestruj się tutaj]


Doskonale widać, że problem jest bo mówimy o ok. 6 milionach poszkodowanych w Polsce po średnio prawie tysiąc złotych każdy - a sumarycznie skala zjawiska w wymiarze finansowym to ok. 6 miliardów złotych . zatrważające są dane dotyczące tzw. "pokolenia Y" czyli ludzi urodzonych po 1980 czyli tych którzy dorastali wraz z gigantycznym rozwojem technologi IT. Teoretycznie są tymi, którzy powinni być z najnowszymi technologiami najlepiej zaznajomieni, powinni wiedzieć jak z niej korzystać czyli nie tylko jak czerpać korzyści, ale również jak unikać strat - a to właśnie oni w 70% stali się ofiarami cyberprzestępczości. Cholera...ale to przecież "kwiat młodzieży i społeczeństwa"...to nie tylko gimnazjaliści i licealiści...to studenci, lekarze, inżynierowie, bankierzy, biznesmeni oraz wszyscy Ci, którzy zaczynają dorosłe życie i na których mamy polegać w przyszłości. O czym to świadczy?...o spisku przeciw nim?...nie sądzę...To właśnie oni stanowią największą grupę ludzi korzystających z nowych technologii...to do nich jako potencjalnie najbardziej zainteresowanych klientów kierowane są wszelkie nowinki technologiczne...to pod ich gusta stosuje się takie, a nie inne rozwiązania...to dla nich skierowane są reklamy...to oni kreują kierunek konsumpcji...to oni kreują wizerunek nowoczesnego społeczeństwa...to oni właśnie odpowiadają za postrzegania świata "lekkiego, łatwego i przyjemnego"...świata gdzie żyje się szybko i bez trosk...gdzie wszystko ma być na już, bez zastanowienia i bez myślenia o konsekwencjach...To właśnie takie spojrzenie na świat dominuje teraz wśród młodych ludzi.
Widzieliście na pewno reklamy gdzie jest bogato i cudnie...gdzie się tańczy, pije i bawi...gdzie korzysta się z laptoka, tabletu czy nowoczesnego telefonu..gdzie zdjęcia bez zastanowienia "wrzuca się na fejsa" i właśnie takie postępowanie jest nowoczesne i pożądane...
Nie ma się co dziwić więc, że powszechnie nie dba się bezpieczeństwo komputerowe...bo po co?...zdjęcia?...dokumenty?...prywatność?...jaka prywatność, kiedy zdjęcia na FB wrzuca się nawet podczas korzystania z toalety? Pomijam już przypadki związane z przestępstwami, bo i w takich przypadkach ludzie się powszechnie "obnażają" informując social-media.
Starsi...jak rzeczona pani wyżej...mimo wszystko chcą czegoś się nauczyć, bo tego wymaga praca...konieczność...bo wstyd w domu przed dziećmi...bo ambicja, by wiedzieć coś więcej. Młodym często się wydaje, że wiedzą wszystko lepiej...że z "mlekiem matki" wyssali odpowiednie umiejętności...a to guzik prawda i warto im to uzmysławiać zanim ich ktoś skrzywdzi.
"Bezpieczeństwo jest podróżą, a nie celem samym w sobie - to nie jest problem, który można rozwiązać raz na zawsze"
"Zaufanie nie stanowi kontroli, a nadzieja nie jest strategią"
Odpowiedz
#4
Czuje się obrażony... Też jestem z 2000, ale się w tych sprawach (jak sądze) orientuje

Ale do rzeczy... Prawda jest taka, że 9/10 osób w moim wieku, nie ma pojęcia o antywirusach. Jak ostatnio pisałem, u kolegi dezynfekowałem komputer z sality, ransoma i ZA. Taki przykład. Było jeszcze mnóstwo innych śmieci typu PUP/Adware. Najgorzej, że komputer był wcześniej używany do bankowości elektronicznej... Wg. mnie, świadomość społeczeństwa ogranicza się do "fejsbuka" bez którego nie można żyć. Tyle w temacie
0x DEADBEEF
Odpowiedz
#5
Ja sobie tak myślę, że to może być przez fakt upowszechnienia się komputerów. Czy kupując w sklepie młotek, a potem wbijając nim gwoździe podczas remontu zastanawiamy się, jakie szkody może nam wyrządzić jego nieodpowiednie trzymanie, lub bezmyślne uderzanie nie patrząc się na własne palce? Komputer stał się narzędziem, o większych niż młotek możliwościach, ale po prostu czymś co jest i ma działać w określonych sytuacjach. Sam bardzo lubię grzebać, przewalać soft, ustawiać, poznawać nowe rzeczy... ale czasami zauważam, że w tym samym czasie dałoby się zrobić coś sensowniejszego chociażby z ekonomicznego punktu widzenia - dać sobie spokój, działa to po co ruszać. Fakt faktem, że tu występuje pewien problem - komputer to odpowiedzialność znacznie większa niż młotek... ale o tym się już niestety zapomina. Podobnie jak i pozwala on na rozszerzenie naszych horyzontów... o ile nie boimy się zmian, nie boimy się grzebania. Coś za coś.
Odpowiedz
#6
Adi Cherryson napisał(a): Ona w ogóle nie zastanawia nad problemem zabezpieczeń, nad tym „muszą myśleć inni”.Nie ma osobistego konta pocztowego, ani strony www. Ma jednak adresy mailowe związane ze swoją aktywnością zawodową, które łatwo znaleźć.
[...]
Moim zdaniem za takie możliwości trzeba też winić „postępowe” działania: Google, Facebook, które gromadzą dane. Przez [email protected] można uzyskać dostęp do owej Starszej Damy i namierzyć jej najnowszy ultrabook...


Przemyślenia są słuszne.

Chciałbym też zwrócić uwagę na pierwszą pogrubioną zacytowaną część, czyli przerzucanie obowiązków zabezpieczenia mojej pracy na innych. Podejście tego typu jeśli jest elementem zbiorowej mentalności (a chyba tak to wygląda) jest dosyć niebezpieczne. Wyłączanie antywirusa ponieważ blokuje on "zdjęcie pieska od chrześnicy" to poważne naruszenie zasad bezpieczeństwa. Pół biedy, jeśli dotyczy to szarego użytkownika. Gorzej, gdy mowa o osobie pełniącej ważne funkcje. Uzyskanie dostępu do jej komputera staje się wtedy możliwe. W tym przypadku rysują się mi dwa wnioski:

a). "Inni" nie zdali egzaminu z "problemu zabezpieczeń", ponieważ nie przeszkolili/nie uświadomili dostatecznie tej osoby z zasad tzw. polityki bezpieczeństwa. W rezultacie dochodzi do jego poważnego naruszenia. Taka osoba nie powinna być zatem dopuszczona do takiej pracy (oczywiście, to nierealne). Niestety, dopuszczona jest, a być może posiada przy tym dostęp do informacji niejawnych czy istotnych z punktu widzenia biznesowego (a więc, równie cennych). Zagrożenia same przywodzą się na myśl.

b). Przerzucanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo na innych jest w ogóle moim zdaniem błędem. Nie wymagałbym od tej osoby wiedzy z zakresu zasad działania firewalla, ale znajomość podstawowej polityki bezpieczeństwa i jej stosowanie jest niezbędne. W opisywanej historii wiele takich zasad zostało złamanych. Zbyt wiele.

Podsumowując, na całej linii zawiodła nie tylko "starsza dama", lecz zawiedli także i ci "inni", mający dbać o bezpieczeństwo, bo nie przeszkolili jej dostatecznie i do pracy (tak przypuszczam) z ważnymi dokumentami dopuścili. I tutaj dotykamy problemu który jest dosyć powszechny - ilu to prezesów i dyrektorów nie ma zielonego pojęcia nie tylko nt. bezpieczeństwa informatycznego ale i zarządzania poleconym im wycinkiem działalności firmy, które to obowiązki wykonują za nich ich podwładni? Czy takiego prezesa można zmusić do przestrzegania polityki bezpieczeństwa?
Ci którzy rezygnują z Wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich. - Benjamin Franklin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości