01.05.2011, 08:29
Plati napisał(a):nikt kto nie złożył aktu apostazji nie jest ateista. Człowiek należący do kk jest katolikiem bez względu na to jakie na w danym momencie poglądy religijne.
Zgodnie z sugestią Paula d''Holbacha i Georgea Hamiltona Smitha, człowiek, który nie poznał koncepcji teistycznej jest ateistą.
Jak więc nowo narodzone dziecko, które poprzez akt chrztu zostaje wcielone do KK, może być teistą, skoro nie ma świadomości istnienia boga?
Czy w przypadku ochrzczonego noworodka możemy mówić o ukrytym ateizmie(przez ukryty ateizm rozumiemy brak wiary bez świadomego odrzucenia jej)?
Raczej nie, bo dziecko nie posiada świadomości społecznej przez co nie jest w stanie określić swojej religijności (lub jej braku) tak samo, jak nie potrafi wyrazić swoich poglądów politycznych. Moim zdaniem w przypadku dziecka należy przyjąć, że jest ono ateistą a chrzest powinien być świadomym wyborem dorosłego człowieka - to patologia, że chrzci się człowieka bez jego zgody. Jedyne co zostaje temu człowiekowi w przypadku chęci wystąpienia z KK, to właśnie apostazja, o której wspomniałeś. Niestety w większości przypadków, to niemal niewykonalne - Polska to ciemnogród, w którym nieważne czy jesteś pijakiem i znęcasz się nad rodziną. Jesteś członkiem KK - to czyni cię dobrym człowiekiem w oczach współplemieńców.
Kolejna patologia - można ochrzcić nieświadomie tego dziecko, ale do aktu apostazji (jako osoba dorosła i posiadająca pełnię praw obywatelskich) potrzebujesz dwóch pełnoletnich świadków.
Odnosząc się do tego co napisałeś, muszę nie przyznać Ci racji. W świetle tego co napisałem powyżej, apostazja nie jest czynnikiem koniecznym, do uznania za ateistę, ponieważ będąc ochrzczonym jako dziecko (człowiek bez zdolności prawnych), nie mając świadomości istnienia boga, nie znając doktryny KK oraz obowiązków wynikających z przynależności do KK, nie mogę określić siebie jako osobę wierzącą lub nie. Wiara jest świadomym wyborem i jeżeli w procesie nabywania wiedzy o niej stwierdzam, że nie przyjmuję istnienia boga jako aksjomat, to albo jestem agnostykiem (zakładając, że nie neguję jego istnienia, tylko stwierdzam, że nie mam możliwości empirycznego poznania istoty boskiej) lub ateistą (całkowicie neguję istnienie boga) i poprzez dorzucenie doktryny kościelnej oraz dobrowolne oddalenie się od kościoła sam niejako skazuję się na ekskomunikę (w tym przypdaku latae sententiae- wiążącą na mocy prawa).
Poza tym apostazja jest tylko aktem formalnym i nie ma wpływu na świadomość istnienia lub nieistnienia boga - podobnie jak akt małżeństwa, bo, czy formalizując swój związek sprawiam, że moja miłość do partnera staje się większa? Nie! Tak więc ateista != apostata.
Uff! Ależ słowo na niedzielę mi wyszło